
Otóż do tej pory nosiłem okulary o mocy soczewek -4,25 i -4,75. Ale zacząłem ostatnio słabo widzieć - wybrałem się na badanie wzroku do optometrsty. Przepisał mi -4,5 i -5 ale pierwszy raz w życiu dostałem cylindry ( po 0,5 na każde oko 175 stopni). Mam 24 lata i nigdy nie miałem astygmatyzmu a okulary noszę od około 10 roku życia. Optometrysta zaproponował cylindry bo widziałem minimalnie wyraźniej oddalone obiekty.
Teraz pytanie czy dobrze zrobiłem godząc się na cylindry. Nigdy ich nie miałem ale lekkomyślnie stwierdziłem - OK biorę.
Pierwsze wrażenia po założeniu okularów z cylindrami? Obraz mi nie pływa, nie mam problemów z chodzeniem ( a czytałem i takie opinie), troszeczkę boli mnie głowa. Jak patrze przez sam środek szkieł - widzę doskonale. ALE przy patrzeniu przez np przez górną, dolną, czy lewą część szkła widzę niewyraźnie.
Zastanwiam się teraz, czy tak ma być? ( Jeśli tak to nie chce cylindrów) Czy może oko się do tego przyzwyczai i będzie normalnie(tak jak w starych oksach - gdzie nie mialo znaczenia przez ktora czesc oksow patrze i bylo dobrze)? Czy może mam źle dobrane szkła? (znowu pójdzie kupę kasy na szkla... )
I drugie pytanko - czy dobrze zrobiłem godząc się na cylindry w szkłach? Bo chyba podobny efekt bym miał jakbym zwiększył jeszcze o 0,25 moc soczewek a nie miałbym "tych problemów". Słyszałem, że można zmniejszyć moc minusową, dodając cylinder - ale czy to dobra praktyka?
Z góry dziękuje za pomoc i pozdrawiam serdecznie!