Dzień dobry,
mam problem z nowymi okularami, które odebrałam wczoraj od optyka. Zacznę od tego, że od dziecka mam dużą krótkowzroczność, przerobiłam w życiu X zmian szkieł, mocy i oprawek i nigdy dotąd nie zdarzyło się, żeby nowe okulary sprawiały kłopoty. Przechodząc do rzeczy:
Przez ostatnich 7-8 lat nosiłam okulary o mocach mniej-więcej (niestety, nie jestem w stanie podać dokładnie - nigdy mnie to specjalnie nie interesowało, bo zajmował się tym okulista/optometrysta a ja widziałam dobrze) OL -8 (i do tego jakiś nieduży cylinder), OP -7,75 (bez cylindra). Wszystko było dobrze, mam dwie pary okularów o tych samych mocach różniących się drastycznie oprawkami - małe prostokąty i nowsze, duże kocie oczy, których używałam przez ostatnie 5 lat.
W ciągu ostatniego roku pogorszył mi się wzrok + stare szkła były już bardzo porysowane, więc na początku stycznia poszłam do okulisty na badania + dostałam receptę na nowe szkła. Okulista stwierdził, że powinnam mieć -8,25 na obu oczach, "zlikwidował" też cylinder w lewym oku twierdząc, że jest niepotrzebny. Taki sam werdykt wydał optometrysta, do którego poszłam dla pewności już na takie dokładne dopasowanie mocy. Dostałam więc 2 karteczki z identycznymi zaleceniami, które zaniosłam do optyka. Nowe okulary mam od wczoraj i jestem podłamana, bo nie widzę tak dobrze, jak w poprzednich (mimo, że były słabsze!).
Co się dzieje?
- w nowych okularach mam problem z widzeniem tekstu z bliska, tzn. czytaniem na ekranie komputera/smartfona. Nie jest to takie wrażenie, jak przy zaburzeniach akomodacji (znam to) - widzę tekst i mogę go odczytać, ale literki mają jakieś 80% zwykłej ostrości/wyrazistości. To efekt podobny do tego, który występuje, jeśli patrzy się np. pod mocnym kątem w górę przez okulary - jakiś taki brak przejrzystości/wyrazistości. Co ciekawe, to się zmienia w zależności od tego, przez który obszar szkła patrzę, jak trzymam głowę albo jak mam ułożoną oprawę na nosie - jak próbuję ją przestawiać/wyginać, to momentami jest lepiej.
- widzenie do dali jest znacznie lepsze niż w poprzednich szkłach (w końcu te są mocniejsze), więc to jest ok
- zauważyłam, że przy patrzeniu na czerwone napisy na czarnym tle występuje u mnie jakiś taki efekt 3D
- jakby czerwony tekst "wychodził do przodu", a jeśli do tego pod spodem jest biały napis na czarnym to już w ogóle. Zauważyłam to przeglądając jakieś zajawki na onecie i rozwaliło mnie to.
Informacje techniczne o nowych okularach:
szkła Seiko, indeks 1,74 powłoka SRC, podwójnie asferyczne, -8,25 na obu oczach.
Nowa oprawka bardzo podobna do poprzedniej, również są to duże kocie oczy, plastiki - jedyna widoczna różnica to nieco bardziej "wyciągnięta" góra oprawki w stosunku do poprzedniej.
Przyznam, że nie wiem, co teraz zrobić - jestem podłamana, bo zaliczyłam już 2 specjalistów i na tej podstawie zakładam, że moce dobrano mi prawidłowo. Choroby oczu inne niż ta nieszczęsna krótkowzroczność mam wykluczone, jestem pod stałą opieką okulistyczną i mam regularnie robione badania.
Szkła w poprzednich okularach to prawdopodobnie Hoya (zgubiłam kopertki podczas przeprowadzki), asferyczne, też indeks 1,74 - ogólnie raczej podobnej klasy, co te nowe, bo 5 lat temu też płaciłam za nie czterocyfrową kwotę i były to "najlepsze" z dostępnych wówczas w salonie.
Nowe okulary były bardzo kosztowne, płakać mi się chce na myśl, że będę musiała robić kolejne. Z czego mogą wynikać te problemy? Czy to możliwe, żeby to była kwestia adaptacji? Dodam, że nie mam efektu pływania, trochę "ściska" mnie głowa od tych nowych, ale minimalnie - problemem jest ten brak ostrości/wyrazistości tekstu z bliska i na średnią odległość. Czy "zabranie" cylindra z lewego oka mogło mi tak namieszać w mózgu, że teraz potrzebuję więcej czasu, żeby się dopasować? A może coś jest nie tak z krzywiznami/osadzeniem nowych szkieł?
Będę zobowiązana za wszelkie rady/sugestie